Bardzo proszę o umieszczanie wszelkiego rodzaju SPAM'u jak i wszystkich powiadomień w zakładce "Sowia poczta". Dziękuję ;)

[04]. Za grzechy przodków...

     Słońce wstało wcześnie, zwiastując jedną z ostatnich tak pięknych sobót w tym roku. Większość uczniów Hogwartu postanowiło wykorzystać ładną pogodę i zaraz po śniadaniu wybyli na zalane słońcem błonia. W Wielkiej Sali James próbował wzrokiem odszukać siostrę, jednak nie był w stanie zlokalizować jej bujnej, rudej czupryny wśród tłumu. Martwił się, ale Albus ma rację, nie może popadać w paranoję. Naładował grubą warstwę dżemu na tosta i nalał sobie soku dyniowego do szklanki. Na przeciw niego usiadła Alice. Jej długie, jasne włosy, związane były w niedbałego kucyka, z którego kosmyki włosów uciekały jej na oczy. Miała na sobie czarne leginsy oraz biały sweter, naciągnięty niemal do kolan. Czerwone trampki, jak zwykle były rozwiązane. Uśmiechnęła się patrząc na James'a z tak dobrze mu już znanym błyskiem w oku. Coś kombinowała, pytanie tylko, co to takiego?
- Jakieś plany na dziś? - zapytała zabierając ociekającego dżemem tosta z jego talerza. Chłopak spojrzał na swoje śniadanie spoczywające w jej dłoni, po czym skierował wzrok na czarne, nieodgadnione oczy.
- Nie umrzeć z głodu - odparł sięgając po kolejnego tosta. Alice zachichotała, a więcej niesfornych kosmków opadło jej na twarz.
- Świetnie. Więc Panie Nadopiekuńczy Brat, jak skończysz napełniać żołądek, pójdziemy na błonia, gdzie zobaczysz na własne oczy, jak twoja siostra doskonale sobie radzi bez ciebie - powiedziała pochłaniając tosta dwoma kęsami.
- Lily jest na zewnątrz? - zapytał szczerze zdziwiony. Myślał, że mała będzie go rano szukać, albo że chociaż przyjdzie się przywitać, ale nie spodziewał się, że pójdzie sama szaleć po błoniach. A może jest z Albusem? Rozejrzał się. Jego brat siedział razem z Rose i Scorpiusem, a więc nie...
- Szkoda, że nie mam aparatu, bo twoja mina wymaga uwiecznienia - mruknęła podkradając mu szklankę z sokiem.
- Hej! - zawołał. - To moje!
Dashwood wystawiła mu język i wypiła sok duszkiem. Odstawiła szklankę i zerwała się z krzesła.
- Chodź - zaszczebiotała i delikatnie się oglądając popędziła w stronę wyjścia. Potter rezygnując z posiłku powlókł się za nią. Minęli tłumek trzecioklasistów planujących swój pierwszy wypad do Hogsmeade i po chwili znaleźli się na zewnątrz. James próbował odszukać Lily, ale wciąż nie był w stanie zlokalizować jej rudych włosów. Alice chichocząc raz po raz, złapała go za rękaw i pociągnęła nad jezioro. Dopiero tam ją zobaczył. Cała rozpromieniona, z grupką pierwszaków, zapewne z Ravenclaw'u. Siedzieli pod drzewem i opowiadali sobie coś zawzięcie. Wyglądało na to, że dobrze się bawiła.
- Twój brat ma rację, nie możesz się tak ciągle o nią zamartwiać - usłyszał w uchu głos Dashwood.
- Co ja na to poradzę? - odparł nieco skołowany faktem, że jego mała siostrzyczka go nie potrzebuje.
- Zajmiesz się tym, co jest teraz najistotniejsze na tym etapie twojego życia?
- Znaczy czym? - zapytał kierując na nią spojrzenie.
- Znajdziesz sobie dziewczynę? - zaproponowała, a Potter się nadymał.
- A może ty znajdziesz sobie chłopaka? - odparł lekko oburzony. Alice uśmiech spełzł z twarzy. Oczy ponownie zaszła ta dziwna mgła.
- Może ja już mam chłopaka?
James lekko uniósł brwi. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Co prawda, nigdy nie liczył na to, że będą razem, ale nie brał pod uwagę również faktu, że ona może się związać z kimś innym.
- Tylko żartowałam - zarechotała po chwili, widząc jego reakcję. -Kto normalny by ze mną wytrzymał?
- No, wiesz... - zaczął, ale coś mu przerwało. W jego stronę popędził z zawrotną prędkością tłuczek, którego uniknął o włos.
- ORIENTUJ SIĘ POTTER! - zawołała Rose, przelatując obok niego na miotle i z zadziwiającą, jak na dziewczynę jej rozmiarów siłą, uderzyła piłkę pałką. Ta poleciała świszcząc złowieszczo w stronę grupki Ślizgonek opalających się nad jeziorem. Gdy tylko zobaczyły zbliżające się niebezpieczeństwo, zerwały się na równe nogi, uciekając w popłochu.
- Kiedyś ją zamorduję - wycedził przez zaciśnięte zęby. Alice zaśmiała się i łapiąc go pod rękę, zaciągnęła nad brzeg jeziora. Tam usiedli razem, a ona wtuliła głowę w jego ramię. W tym momencie pomyślał, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Ukradkiem patrzył na nią z ukosa, próbując wychwycić każdy szczegół, zapamiętać każdy drobiazg. Zdecydowanie - brakowało mu jej przez cały okres wakacji.
     Wieczorem błonia zaczęły pustoszeć. Narastający mrok gonił wszystkich do łóżek. Potter i Dashwood siedzieli dalej niewzruszenie nad jeziorem, razem, w milczeniu. Ona zanadto bała się poruszyć temat, który ostatnimi czasy spędzał jej sen z powiek. On - zbytnio bał się, że ta magiczna chwila ulotni się z najdrobniejszym jego słowem. Delikatnie objął ją ramieniem, a Alice, ku jego zaskoczeniu, wtuliła się mocniej w jego tors. Czuł przyspieszone bicie jej serca, jej płytki oddech na swojej szyi.
- Czego tak się boisz? - zapytał w końcu, ale jedyną odpowiedzią był mocniejszy uścisk.
     Alice nagle odsunęła się od James'a. Jej czarne oczy utkwiły w nim intensywne spojrzenie. Po jej policzku spłynęła łza. Pierwsza, jaką kiedykolwiek u niej widział. Powoli uniósł rękę i delikatnym ruchem, otarł jej skórę. Ujęła jego ciepłą dłoń.
- Nikt nie jest bez winy - powiedziała nagle. -Nawet ci, którzy nie zrobili nic złego... Będą musieli płacić, za grzechy swoich krewnych... I ja także.

                                                                              ***

     - Harry, przecież wiesz, że to nie twoja wina - powiedziała cicho Hermiona, wpatrując się w przyjaciela, którego wzrok był zawieszony na kubku herbaty. W Dolinie Godryka, jak zwykle, panował spokój. Uliczki miasteczka były puste, a blade światło latarni wskazywało drogę ostatnim przechodniom. Niebo zasłane było gwiazdami.
- Nie rozumiesz Hermiono. Zginęła przeze mnie - Potter uniósł swoje zielone, zaszklone oczy. Widziała już, jak płacze, widziała jego łzy... Nigdy jednak nie widziała u niego takiej bezsilności. -Gdyby nie wyszła za mnie...
- Na świat nie przyszłyby wasze wspaniałe dzieci - przerwała mu, instynktownie łapiąc jego dłoń. - Pomyśl, wyszła za ciebie, bo cię kochała i nie wyobrażała sobie życia bez ciebie. A teraz powinieneś się wziąć w garść... dla nich - wskazała ręką na zdjęie rodzinne, na którym widniały dzieci Potterów. Harry czuł, że jego przyjaciółka ma rację. Mimo tego nie chciał, by mordercy Ginny uszło to płazem. Przysunął się do Hermiony i złożył na jej czole delikatny, ciepły pocałunek.
- Przepraszam - szepnął jej do ucha. Wstał i wyszedł, a ona patrzyła za nim, jak zahipnotyzowana. Jego zachowanie tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że zaraz zrobi coś głupiego, coś, czego będzie żałował do końca... Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk zegara, wybijający północ. Rona nie było jeszcze w domu, a więc kolejną noc spędzi samotnie, czekając na zapracowanego męża. Wstała i posprzątała naczynia ze stołu, modląc się w duchu, by wszystko się ułożyło.

                                                                            ***

     - Nie, błagam... Błagam o litość - szeptała cicho krucha szatynka, padając na kolana przed czarodziejem odzianym w biel. Mężczyzna podszedł bliżej lekko się nachylając. Jego twarz skrywała przerażająca maska.
- Nigdy nie zmyjesz grzechów przodków. Jesteś przeklęta, naznaczona krwią niewinnych. Twój ojciec zabijał z zimną krwią na polecenie Voldemorta. Twój mąż i jego rodzina też nie są bez winy. Krzywdzili walczących z siłami ciemności oraz ich bliskich. Dziś zginiesz ty.
Kobieta zasłoniła twarz dłońmi, a z jej oczu pociekły łzy.
- Ale ja nikogo nie skrzywdziłam - powiedziała drżącym głosem. Nie zrobiło to jednak na nim żadnego wrażenia. Prychnął tylko pogardliwie, jakby była najobrzydliwszą istotą, jaką widział świat.
- Avada Kedavra - rozbrzmiał jego stanowczy głos. Rozbłysło zielone światło, a kobieta osunęła się bezwładnie na posadzkę.


***
Rozdział trochę szczątkowy. Niewiele się dzieje. Średnio mi się podoba, ale wiem, że jeżeli będę kontynuować jego przerabianie, nie opublikuję go nigdy, a przejście do kolejnych biegów wydarzeń okaże się niemożliwy. Tak więc, jest... Nie za dobry, nie za długi, nie zadowalający...

6 komentarzy:

  1. Hej. Chciałabym Cię poinformować, że Devirose zrezygnowała i Twój blog trafił do Wolnej Kolejki. Jeśli chcesz, możesz ponownie wybrać oceniającą.

    Pozdrawiam |weryfikator|

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co? Dla mnie ten rozdział zasługuję na Zadowalający i stawiam sobie jedno pytanie: A tak w ogóle to kto zabił Ginny?

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj. Przyjęłam Twój blog do kolejki. Miałabym jednak prośbę o zaznaczanie pod zgłoszeniem, czy chcesz dostać korektę błędów, czy też nie, razem z mailem. Byłabym wdzięczna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę krótko i bez akcji, szczerze mówiąc. W sumie to jest dużym problemem na blogach. W książkach są nawet potrzebne rozdziały ze zwolnionym tempem, spokojniejsze, za to na blogach wygląda to dziwnie, gdy na przykład cały rozdział, który pojawia się, dajmy na to, raz na miesiąc zawiera same przemyślenia i szary dzień. Za to Alice jest nieziemska.
    Znam twój ból. Jak napiszę rozdział i chcę go trochę poprawić to w efekcie kasuję cały i piszę od początku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na http://www.nagannie.blogspot.com/ pojawiła się ocena Twojego bloga.
    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Twój blog został oceniony na Wszechstronnych. Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń